Co to jest i jak to zabić?
Z tą różnicą, że studentów medycyny celowo rozprasza się jeszcze jakimiś mniej istotnymi ciekawostkami, coby w przypływie upojenia mocą nie zaczęli sobie masowo zapuszczać włosów i farbować ich na biało oraz pod fartuchem nosić dwóch mieczy – jednego srebrnego, a drugiego nasączonego wankomycyną bądź jakimś innym antybiotykiem.
Asystenci... Właściwie chodzi tutaj o jedną asystentkę, która trafiła się naszemu pegazowi i będzie odtąd nazywana Buką. Bo tak. Jej prawdziwej ksywki nie zamierzam ujawniać. Handlujcie z tym.
Nie chodzi o to, że jest trudno. Skaju radził już sobie z trudnymi przedmiotami i i często ma zwyczaj narzekać ot tak, dla samej sztuki – żeby nie wyjść z wprawy. Niemniej asystent, który sprawia, że zaczynasz się denerwować już poprzedniego dnia, a po zajęciach z nim musisz przez chwilę ochłonąć i się uspokoić, jest warty wzmianki. Tym bardziej, że do tej pory trafiło się takich dopiero dwóch – pierwszy był na drugim roku, na biochemii (jeśli parę osób będzie chciało, o nim też coś napiszę).
Po pierwsze, Buka jako jedyny z asystentów zwraca się do studentów per „panie doktorze” poza zajęciami w szpitalu. Robiła to nawet na drugim roku, kiedy była z nią immmunologia. Na szczęście wtedy Skaja ominęło jej towarzystwo. Wielu już w jej obecności chciało zaprotestować, że „przecież my się dopiero uczymy”, jednak takie sentymenty nikogo na mikrobach nie ruszają. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tytułowanie pochlebia studenciakom i rzeczywiście często tak jest, jednak Skaj nie może się pozbyć wrażenia, że Buka robi tak raczej po to, żeby się z niego nabijać.
I chyba właśnie to najbardziej Skaja przeraża i denerwuje w osobie doktor Buki. U niej, na przedostatnim przedmiocie teoretycznym tych studiów, musisz stawić czoła prawdzie: jest pięćdziesięcioprocentowa szansa na to, że będziesz jej kolejnym rozczarowaniem. Kolejnym lekarzem, który nie potrafi prawidłowo opisać i przechować próbki kału, nie wspominając już o pobraniu krwi na posiew albo błędnym dostarczeniu do laboratorium wymazu z przedsionka nosa, gdy podejrzewa się zapalenie zatok o etiologii bakteryjnej (w tym przypadku tylko punkcja, nie żadne tam wymazy!). Właśnie tak.
Tylko że wcale nie.
Za parę lat, kiedy do doktora Skaja przyjdzie jakiś pacjent wymagający diagnostyki mikrobiologicznej, wszystkie właściwe próbki zostaną pobrane we właściwy sposób, opisane i wysłane specjalnie do laboratorium doktor Buki razem ze zdjęciem niebieskiego pegaza pokazującego język do obiektywu. W sumie gdyby nie to, że ma kopytka, pewnie pokazałby środkowy palec, więc może to i lepiej, że go Bozia takimi a nie innymi kończynami obdarzyła... Ahem... No więc przyjdą do niej te próbki i to zdjęcie.
A wtedy Buka w końcu się uśmiechnie.
------------------------
Przy okazji, dodałem do strony głównej zakładkę „O blogu”, jakby ktoś był ciekawy o co kaman.