Nie wypada być pegazem

Bo generalnie to w dzisiejszych czasach bycie pegazem jest trudne. Jakby sama niebieska sierść i kopytka nie przeszkadzały wystarczająco w codziennym funkcjonowaniu...

Pegaz na mikrobiologii - czyli czym się różni lekarz od wiedźmina

Nauka na mikrobach ogranicza się do dwóch podstawowych, niemalże egzystencjalnych pytań, z którymi prędzej czy później musi się zmierzyć każdy adept sztuki medycznej, praktykujący lekarz a także wiedźmin czy inny eksterminator...

Sen

Topos teatrum mundi w wersji kopytnej oraz sztuka improwizacji.

Dzień z życia praktykanta #4 - okiem Skaja

Na praktyki po czwartym roku przywiało nas ze Skajem na dwa różne oddziały. Ja swoich jeszcze nie zacząłem, ale za to on zaoferował się, że coś skrobnie. No i skrobnął. Nawet się nie domyślacie, jak ciężko było mi odczytać jego odręczne (odkopytne?) pismo...

Saksofon, jakiego nie znacie

Generalnie większość ludzi wie, albo przynajmniej kojarzy, że instrument, o którym mowa zyskał swoje miano od nazwiska swojego pierwszego konstruktora. Z Saxa to w ogóle niezły numer był...

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozmowa ze smokiem #1

Czkawka, gdyby mógł, latałby na pegazie.
Szczerbatek is not amused
Przynajmniej tak stwierdził Skaj po obejrzeniu w kinie tej animacji z wikingami tresującymi smoki. Nie żeby ktoś wziął to na poważnie. Umiarkowana i racjonalna doza zazdrości nie jest niczym dziwnym, szczególnie gdy od dłuższego czasu wszędzie słyszy się zachwyty na temat majestatycznych inteligentnych gadów, a samemu jest się małym skrzydlatym konikiem z miękką sierścią zamiast oszałamiających łusek o kolorze nocnego nieba. Z tego wszystkiego po wyjściu z seansu tylko kopytka jakby ciut ciężej niż zwykle zdają się stukać o chodnik, a spuszczona głowa pogrążona w myślach uważnie obserwuje każdy krok.

No bo jeżeli już nawet smoki są takie miłe, ładne i przyjazne, to gdzie w takim świecie jest miejsce dla pegazów? I co się stało ze starymi, dobrymi bestiami, które machnięciem ogona mogły zmieść z powierzchni ziemi pół wioski, drugie pół jednocześnie przypiekając ogniem na chrupko? Czy wszystko, co ma się podobać dzisiejszej młodszej publiczności, musi w mniejszym lub większym stopniu przypominać kota?


I tak, zanim ktokolwiek znowu zwrócił uwagę na milczącego pegaza trzymającego się z boku, Skaj postanowił, że ktoś musi mu odpowiedzieć na parę pytań i głęboko w swoim niebieskim zadzie ma konwencję bloga i jakiekolwiek resztki realizmu, a także swoją niechęć do crossoverów. Potarł lekko przednim kopytkiem o chodnik dla dramatycznego efektu i upewniwszy się, że wszyscy na niego patrzą, bez słowa wystartował w górę.


Jeszcze tylko mały przystanek w domu na siku, spakować notatnik i wszystko gotowe do podróży.


Rozmowa ze smokiem


 – Dlaczego przyjaźnisz się z ludźmi? Dlaczego pozwalasz im się traktować jak zwykłe bezrozumne zwierzę? Ty niby masz być potomkiem gromu i błyskawicy?

Gdyby nie fakt, że Skaj był jakieś cztery razy mniejszy od rozmówcy, te pytania mogłyby nawet brzmieć oskarżycielsko. Niestety trudno jest oskarżać kogoś, kto machnięciem łapy może ci pogruchotać kości i właśnie spogląda na ciebie z uśmiechem wyrażającym uprzejme zainteresowanie. Zamiast tego pegazowi wyszło coś pomiędzy stęknięciem a płaczliwym protestem. Z rezygnacją pogratulował sobie w duchu, że przynajmniej głos drżał mu tylko troszkę.
 – O ile dobrze pamiętam, to był przeklęty pomiot burzysmok przewrócił oczami ale twoja wersja podoba mi się bardziej. Widzisz kontynuował moglibyśmy leżeć teraz w jakiejś ponurej pieczarze w górach, pomiędzy walającymi się wszędzie zwęglonymi kośćmi i tego typu podobnym badziewiem. Bez większego problemu mogłem zestrzelić cię z nieba pociskiem z plazmy, gdy widziałem, jak lecisz w moją stronę. Wreszcie, rozmawiając teraz z tobą, mógłbym siedzieć dostojnie wyprostowany zamiast ryć w ziemi kawałkiem starego konara...

Skaj ostrożnie przyjrzał się nieregularnym wzorom żłobionym naokoło przez smoka.


  Bardzo... ładne. - wypalił nagle, uśmiechając się do Szczerbatka. Te wzory takie... intrygujące... próbował brzmieć choć trochę przekonująco, choć jego wiedza o sztuce ograniczała się się zwykle do rozróżniania obrazów na takie, które mu się podobają, i te brzydsze. Czasem, tak jak teraz, gdy chciał zabrzmieć inteligentnie, używał też różnych wariacji słowa ciekawe. Sztuka Szczerbatka była czymś przypominającym hybrydę Pollocka i Picassa. Współcześni artyści, żeby tworzyć coś takiego, potrzebowali według Skaja co najmniej tyle samo tupetu, ile talentu, jednak to spostrzeżenie postanowił wyjątkowo zachować dla siebie.


  Dzięki Smok się rozpromienił.
Postanowiłem poeksperymentować z klasycznym ujęciem preindustrialnego nihilizmu wyjaśnił z dumą w głosie. Czkawka nigdy by się na tym nie poznał, dlatego...
 – No właśnie! Skaj zyskiwał pewność siebie. Jest wobec ciebie protekcjonalny, a ty mu na to pozwalasz. Zachowujesz się przy nim jak zwierzę - dodał, licząc, że rozmowa powróci na pierwotne tory i nie będzie musiał obnażać swojego braku wiedzy na temat jakiegokolwiek nihilizmu, a już szczególnie preindustrialnego.
  Słuchaj Szczerbatek westchnął ciężko i odłożył konar. Zdradzę ci pewien sekret Pochylił się nad pegazem tak, że ten musiał zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Nie jestem człowiekiem.
  W... wiem, ale...
  Nie wiesz Smok przez chwilę wydawał się rozbawiony, ale zaraz spoważniał. Czkawka nigdy nie będzie mnie traktował jak człowieka, a ja wcale tego nie chcę. Udawanie kogoś, kim się nie jest tylko po to, żeby sprostać cudzym wyobrażeniom i oczekiwaniom jest głupie. Fakt, że smoki mają zupełnie inne prawa i obowiązki niż ludzie, wcale nie przeczy temu, że jesteśmy równi jako osoby... Nadążasz?



Skaj powoli pokiwał głową, nie spuszczając wzroku z rozmówcy.

  No to pozwól, że zapytam: woziłeś kiedyś kogoś na swoim grzbiecie?
zagadnął niespodziewanie Szczerbatek.
  Zdarzyło mi się Pegaz wzruszył skrzydłami. Czasem, jak musiałem opiekować się jakimś młodszym dzieckiem...

"Na szczęście nie za często"
dodał już w myślach. Skaj bał się dzieci. Zapytany zwykle wolał mówić, że po prostu za nimi nie przepada, ale tak naprawdę chodziło o to, że wydawały się mu przerażająco... bezpośrednie. Nie ważne, kim jesteś, czy w przyszłości zostaniesz lekarzem, czy na ostatnim koncercie dostałeś owacje na stojąco. Jak nie radzisz sobie z zabawianiem trzylatka dłużej niż dziesięć minut, jesteś zerem. Jeżeli samo dziecko nie da ci tego do zrozumienia, zrobią to osądzające spojrzenia Reszty Świata.

  Czy uważasz, że cię to poniża?
kontynuował po chwili smok. Nie siedział już przy pegazie. Wpatrywał się w spokojną taflę jeziora wypełniającego prawie pół kotliny, w której się znajdowali.
  Rozumiem wymamrotał Skaj, przyglądając się swoim kopytkom, ale po chwili znowu podniósł głowę. Po prostu część mnie chciałaby, żeby smoki były groźne i dostojne, wiesz?
- A ja wolę mieszkanie w cichej wiosce mojego przyjaciela od samotnej pieczary w górach stwierdził Szczerbatek stanowczo, wstając nagle i rozwijając skrzydła. Miło się rozmawiało, Skaj. Odwiedź kiedyś Berk, jeżeli będziesz miał ochotę rzucił na pożegnanie.

Gdy tylko wypowiedział ostatnie słowo, wybił się mocno do góry potężnymi kończynami, wzlatując pionowo w niebo.  Zaskoczony pegaz poczuł na pyszczku mocny strumień powietrza odpychanego wielkimi skórzastymi skrzydłami. Po chwili smok był już tylko czarnym kształtem na wieczornym niebie, a sam Skaj patrzył przez jakiś czas w górę na jego dostojną sylwetkę, która wkrótce zniknęła mu z oczu.


Wtedy przyszło mu do głowy, że jego rozmówca pokazał mu dzisiaj tylko jedną stronę swojej natury. Może to naiwne, życzeniowe myślenie, ale gdy Szczerbatek rozłożył skrzydła do lotu, w jego oczach pegaz zauważył coś, co uświadomiło mu, że ma przed sobą nocną furię najrzadszego i najinteligentniejszego z wszystkich smoków. Niebezpiecznego drapieżnika, a nie tylko przytulankę, za którą ten chciał z jakiegoś powodu uchodzić.


Nagle, tuż przy swoim uchu Skaj usłyszał cichy szept:

Ten nihilizm to był tylko pic na wodę. Tak sobie tylko kreśliłem w ziemi.
Gdy momentalnie obejrzał się za siebie, nikogo już nie zobaczył. Uśmiechnął się lekko do siebie, wyjął z sakwy pióro z notatnikiem, po czym usiadł na ziemi i korzystając z ostatnich promieni zachodzącego słońca, zaczął pisać.