Dlaczego niektórzy ludzie nie widzą różnicy między studentem medycyny a młodym lekarzem?
Nie, to nie jest wkurzające. Powiedziałbym nawet, że do pewnego stopnia łechta moją próżność w ten sam sposób, jak kiedy jakaś babcia na oddziale geriatrii zwróci się do mnie per "Panie Doktorze", bo zobaczyła, że noszę kitel. Serio, biały fartuch to +10 do profesjonalizmu. Muszę rozważyć pisanie kolokwiów w stroju roboczym... może pomoże na moje zaliczenia?
Bo co to... a, tak. Bo ja zupełnie nie o tym. Chciałem wspomnieć o czymś, co na razie mnie bawi, ale boję się, że w przyszłości zacznie irytować. Prośby o porady medyczne (badum tss).
Starsze panie, np. sąsiadki mojej babci, jestem w stanie zrozumieć, ale żeby moi rówieśnicy? Nie jest tego oczywiście jakoś dużo - po trzech semestrach mojej nauki takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki. Wciąż jednak zapadają w pamięć z wyżej wymienionych powodów. Poniżej parę przykładów. Endżoj.
1. Dzwoni kolega. Planuje wybrać się w odwiedziny do innego znajomego, który leży w szpitalu z zapaleniem opon mózgowych. Mam mu powiedzieć, co można takiej osobie kupić. Nawet jeżeli wiedziałbym coś o patomechanizmie tej choroby, wątpię czy znałbym wszystkie możliwe zalecenia dotyczące terapii i przebiegu choroby. Dopiero jak już odłożyłem słuchawkę, pomyślałem, że mogłem chociaż odradzić kupowanie wódki. Niby oczywiste, ale, jak widać, nigdy nic nie wiadomo...
2. Wiadomość na fejsie: „Ej, Ojtam, czy lek X można brać na noc?”. Ahem... Po pierwsze przeczytaj ulotkę, po drugie przeczytaj ulotkę, po trzecie jeszcze nie miałem farmakologii, po czwarte PRZECZYTAJ ULOTKĘ. Czy wspominałem o czytaniu ulotki? Ewentualnie można skonsultować się z farmaceutą, jak już się nie chce do prawdziwego lekarza. Farmaceuta się na tym zna. Do tego też trzeba skończyć studia, wiedzieliście?
3. Czy zabieg usunięcia jakiejś tam cysty jest inwazyjny i czy na pewno jest bezpieczny? Zapytaj się lekarza. Ewentualnie innego lekarza. NIE studenta medycyny. Tutaj jednak będzie jedna rada ode mnie: nie czytać forów internetowych i uważać z pytaniem Wujka Google o takie rzeczy. Można niepotrzebnie się zacząć stresować, bo albo wyjdzie z objawów rak pęcherza moczowego, albo dowiemy się, że umrzemy, bo ciocia internauty Kamilexxxx345 miała kiedyś transfuzję i umarła. Serio? SERIO?
Reszta tego typu historii jest podobna. Moim znajomym, którzy się rozpoznali w którejkolwiek z tych historii dziękuję za zaufanie (nawet jeżeli zupełnie błędne) i obiecuję jak najlepiej się uczyć, żeby kiedyś odpowiadać rzetelnie na takie i trudniejsze pytania. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, bo to nie było moją intencją.
Ostatni akapit gwoli wyjaśnienia, bo studia medyczne są bardzo logicznie zorganizowane... a raczej były przed reformą, na którą niestety mój rocznik się już załapał. Kto na tym ucierpi? Przede wszystkim nasi przyszli pacjenci. Pierwotny zamysł był taki: najpierw uczysz się, jak ludzki organizm jest zbudowany, potem jak to wszystko działa, dopiero potem są różne nieprawidłowości i ich leczenie - tak zwane przedmioty kliniczne. Większość studentów pierwszych lat może najwyżej sypnąć paroma ciekawostkami o ludzkim ciele albo powiedzieć, co to znaczy „splenomegalia”. Ktoś ciekawy? Tak myślałem.